"Śmierć pięknych saren", Ota Pavel
Mam taki zwyczaj, że jak kogoś poznaję pytam, co czyta. Może nie w myśl zasady: „powiedz mi co czytasz, a powiem Ci kim jesteś”, bo co ja mogę wiedzieć o człowieku… Mimo wszystko zadaję to pytanie i po każdej nowej znajomości powiększam własną kolekcję, często w zupełnie nieznane mi literackie pozycje. Z ostatniego wyjazdu, który był doskonałą okazją do poznawania nowych osób, oprócz magnesów na lodówkę, nie przywiozłam nic więcej poza najdłuższą, jak do tej pory listą „lektur obowiązkowych”. Wśród nich znalazł się zbiór opowiadań Oty Pavela „Śmierć pięknych saren”. Autor, co pewnie powinnam przyznać ze wstydem, zupełnie mi nieznany. Gdzie, kiedy i jak mi to umknęło, nie wiem… Ale nie wiem, czy szkoda, bo książka doskonała i w jesienne wieczory, które powinny być nazwane ciemnymi nocami, choć oko wykol, czyta się ją właśnie teraz doskonale. Jest w tych opowieściach jakaś nostalgia. I coś bardzo, bardzo bliskiego kulturowo. Inny kraj, a wszystko jakieś takie znane. Bliskie. Nie tr...