#KBooks, czyli literacka podróż do Korei
#KBooks, czyli literacka podróż do Korei
Zaczęło się od seriali, a skończyło na książkach ;) Po wciągnięciu kilku #kdram
byłam ciekawa tamtejszego słowa pisanego i tak na fali zainteresowania Koreą
znalazłam w naszej chełmskiej bibliotece tytuły, które chciałabym poniżej
polecić też innym. Są na tyle ciekawe i uniwersalne w przekazie, że do
zapoznania się z nimi nie jest wymagana fascynacja czy dobra znajomość tego “kraju
niespokojnego poranka” – wystarczy trochę uważności, otwartości i wrażliwości
do odbioru.
"Uśmiech Shoko" Choi Eunyoung
(Wydawnictwo Tajfuny)
Niezwykle skromna, a jednocześnie poruszająca książka - tak w jednym zdaniu
mogłabym podsumować ten zbiór krótkich opowiadań koreańskiej pisarki Choi
Eunyoung, który został już doceniony kilkoma nagrodami dla debiutujących
pisarzy. Znajdziemy tu bardzo intymne
historie i portrety młodych kobiet żyjących we współczesnej Korei Południowej,
związane z tym, co bliskie życiu i składające się na codzienność: przyjaźń,
przemijanie czasu i relacji, czasem samotność, smutek i różne nieprzepracowane
emocje. Czasem między wierszami tych małych historii "zwykłych ludzi"
przemycana jest ta większa – przeszłość historyczna, która odcisnęła trwałe
piętno na ich życiu – nawet w kolejnych pokoleniach.
"Uśmiech Shoko" był moim pierwszym spotkaniem z literaturą koreańską
i przyznam, że chyba dawno nie zdarzyło mi się, aby słowo pisane z którym się
stykam poruszało we mnie tak czułe struny. A tak właśnie zadziało się przy
niektórych z zebranych tu opowiadań. Może się wydawać, że Korea jest bardzo
odległym dla nas geograficznie i kulturowo krajem, ale po tej lekturze pewna
jestem, że wiele tematów i doświadczeń może być bardzo bliskich emocjonalnie
dla wrażliwego czytelnika z każdego zakątka świata. Jest to rodzaj literatury,
która nie jest "przeładowana" – czytając ma się wrażenie, że każde
zdanie zostało tu dokładnie przemyślane, nie ma tu zbędnych elementów. W
świecie, w którym na co dzień otrzymujemy nadmiar komunikatów, jest to naprawdę
bardzo cenne – dla umysłu czytanie tu
naprawdę przyjemnością, a nie męką przez kolejne wersy tekstu. Także szczerze zachęcam do tego, aby
samemu się przekonać co kryje się za "Uśmiechem Shoko". To jedna z
tych lektur, przy której nie należy się spieszyć i właśnie czytana powoli
smakuje najlepiej, ponieważ porcje serwowanych historii i emocji są tu naprawdę
precyzyjnie odmierzone.
"Nikt nie odpisuje" Jang Eun-jin
(Wydawnictwo Tajfuny)
Kolejnym, myślę, że równie
intymnym i niepozornym, a wartym uwagi tytułem jest "Nikt nie
odpisuje". To historia młodego mężczyzny podróżującego przez Koreę
Południową ze swoim wiernym psem Chociem. Jihun nie ma celu swojej podróży, a w
plecaku tylko mp3, ulubioną książkę i przybory do pisania. Każdego dnia przed
pójściem spać pisze on list adresowany do jednej z osób, którą spotkał podczas
swojej podróży dzieląc się opowieściami własnymi lub innych napotkanych osób.
Każdej z nich nadaje konkretny numer i do każdej z nich wysyła swój list. Co
się stanie, gdy na swojej drodze spotka kogoś ze swojej przeszłości? I czy ta
podróż dobiegnie kiedyś końca?
"Moje myśli i słowa nie będą miały
żadnego znaczenia, jeśli nikt ich nie wysłucha."
"Nikt nie odpisuje" to
wzruszająca w ten ciepły sposób opowieść o potrzebie dzielenia się emocjami i
swoim wewnętrznym światem. Potrzebie, którą realizować można na wiele różnych
sposobów. I choć sytuacja głównego bohatera wydaje się niecodzienna to na poziomie
emocjonalnym nie ma w niej nic sztucznego czy nieprawdziwego, bo w bardzo czuły
sposób dotyka bliskich każdemu potrzeb i uczuć. Mówi też o dużo o relacjach, które tworzymy w
swoim życiu i uświadamia nam, że te chwilowe czasem bywają bardzo silne, a te,
które miały być trwałe i na całe życie okazują się strasznie kruche, nawet
jeśli uczucia z nimi związane nadal są w nas żywe.
"Pachinko" Mij Jin Lee
(Wydawnictwo Czarna Owca)
Ten tytuł jest zdecydowanie bardziej rozbudowany w porównaniu do poprzednich. “Pachinko”
to wciągająca i wielowątkowa historia czterech pokoleń jednej rodziny
rozgrywająca się na tle dziesięcioleci relacji Korei z Japonią. Dzięki niej
choć częściowo możemy dowiedzieć się więcej o tym, jak skomplikowane i
dramatyczne one były (nawet obecnie nadal nie są łatwe). Pachinko to rodzaj
japońskiego automatu do gier, w którym wygrana lub przegrana zależy od tego jak
potoczy się i gdzie spadnie metalowa kulka – rola samego gracza jest tu bardzo
ograniczona, wiele zależy po prostu od losu. Można powiedzieć, że tak też
właśnie wyglądają zmienne losy postaci tej powieści – rzucone w wir
"wielkiej historii" za wszelką cenę starają się przetrwać
wykorzystując dostępne im drogi. A losy Sunji i jej rodziny bywają bardzo kręte
i jednocześnie dość ograniczone, bo nie zawsze ich los leży wyłącznie w ich
rękach – to, skąd "wyszli" determinuje ogromną część ich życia. Na
podstawie powieści "Pachinko" powstały już 2 sezony serialu (podobno
bardzo dobrego), który można oglądać na Apple TV.
Także zachęcam do czytania, oglądania i zaciekawienia się tematem jeszcze
dalszego wschodu niż nasz ten polski ;)
ps. A jeśli kogoś bardziej interesuje temat Korei Południowej, nie tylko pod
kątem literackim, ale też codziennego życia, to warto zajrzeć, np. do wydanej
niedawno książki "Polka w Korei. Jak się żyje w kraju k-popu, kimchi i
Samsunga" Agnieszki Klessa -Shin (Wydawnictwo Literanova). Jej autorka
jest Poznanianką, która od lat mieszka w tym kraju i opowiada o nim na swoim
youtubowym kanale "Pyra w Korei".
tekst: Justyna Nafalska
Komentarze
Prześlij komentarz